JAK UMIERALI ŚWIĘCI
Śmierć jest jedną z rzeczy ostatecznych. Ludzie zazwyczaj
przemilczają najważniejsze sprawy, rzeczy ostateczne, Boże,
dotyczące życia duchowego, nie chcą o nich rozmawiać. Wolą
mówić na temat aktualnej mody, nowinek politycznych,
samochodów, pogody, sąsiadów. To, o czym wszyscy mówią jest
nieważne. To, o czym nie mamy odwagi mówić - ma swoją wartość.
Wszyscy o tym wiemy, że śmierć jest nieuchronnym wydarze
niem, które kiedyś nastąpi. Proces umierania może zacząć się
zaraz po poczęciu i zakończyć się może w każdej następnej
chwili. Śmierć zabiera dzieci, ludzi młodych, w pełni sił i
w podeszłym wieku. Śmierć często zaskakuje i nie liczy się z
wszelkimi ludzkimi planami i kalkulacjami. Wszyscy ludzie o
tym wiedzą, ale zachowują się tak, jakby ta sprawa ich
osobiście nie dotyczyła, albo była tak odległa, że nie warto
sobie nią zaprzątać głowy.
Próba zbagatelizowania tego
tematu nie rozwiązuje problemu. Ona przyjdzie prędzej czy
później. Ukaże naszą wyznawaną wiarę, skalę wartości, obraz
świata i naszego stosunku do Boga. Przy śmierci opadają z
człowieka wszelkie maski, ponieważ jest sobą, nie panuje już
nad sytuacją, trwa w półświadomości.
Święci i błogosławieni
byli ludźmi głęboko wierzącymi. Wiara i miłość nadawały
kształt ich umieraniu. Chociaż święci umierali tak jak inni
ludzie, to jednak ich przejście do wieczności
charakteryzowała niezwykłość. Prześledźmy śmierć niektórych
Świętych Pańskich, żeby pomyśleć nad sensem życia doczesnego
i wiecznego.
Św. Małgorzata Maria Alacogue kiedy przeczuwała swoją
śmierć, poprosiła o Sakrament Chorych. Powiedziano jej, że
to niekonieczne. Wiec poprosiła przełożoną o Komunię św., na
co przełożona się zgodziła. Święta wiedziała, że po raz
ostatni przyjęła Pan Jezusa. Była w radosnym nastroju. Raz
tylko zadrżała na myśl o Bożej Sprawiedliwości. Całowała
wtedy z ogromnym przejęciem swój krucyfiks. Kryzys minął.
Przełożona chciała wezwać lekarza, święta jednak rzekła:
"Matko, poza Bogiem niczego już nie potrzebuję. Chcę tylko
zatopić się w Sercu Jezusa". Siostra Małgorzata ponownie
poprosiła o Sakrament Chorych. Tym razem udzielono go. Dnia
17.10.1690r. usiadłszy na łóżku, w ramionach współsiótr
skonała z imieniem Jezusa na ustach.
Św. Jan Maria Vianney na krótko przed śmiercią powiedział do
penitentki: "Nie musicie bać się tego co robicie, tak jak ja
boję się mego kapłaństwa. Tak strasznie boję się śmierci.
Jakże wielkim jestem grzesznikiem". Kilka dni przed śmiercią
zawołał: "Nadchodzi mój koniec... poproście mego
spowiednika".
Do umierającego docierali małymi grupami pielgrzymi, których
błogosławił. Jego największym problemem w życiu był strach,
że w ostatniej chwili życia popadnie w rozpacz. 2 sierpnia
przyjął Sakrament Chorych. Umierający proboszcz płakał. Pod-
czas przyjmowania Komunii św. powiedział: "Smutno jest po
raz ostatni przyjmować Komunię św.". Św. Jan Vianney 4
sierpnia 1859r. w obecności biskupa i kapłanów odmawiających
modlitwy za konających, zasnął spokojnie w Panu.
Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort. Do tego świętego
czciciela Matki Najświętszej na łożu śmieci przybywali
wierni, aby pożegnać go, on wzbraniał się udzielać
błogosławieństwa, czując się niegodnym. Obecny przy świętym
ksiądz Mulot powiedział mu, żeby błogosławił przybyłych
krucyfiksem, wtedy nie on będzie błogosławił, ale Pan Jezus.
Święty kapłan zgodził się i z wysiłkiem błogosławił wiernych
aż do utraty przytomności. Potem zaśpiewał francuską pieśń o
pożądaniu do raju. Całował od czasu do czasu figurę Matki
Bożej, którą sam wyrzeźbił. Ks. Ludwik uniósł się po raz
ostatni i patrząc w przestrzeń powiedział głośno: "Napadasz
na mnie daremnie, jestem między Jezusem a Maryją ... Jestem
przy końcu mego życia. Już nie będę więcej grzeszył". Osunął
się łagodnie na posłanie, zupełnie odprężony i spokojny.
Zmarł 23 kwietnia 1716r.
Św. Benedykt z Nursji. Należał do tych świętych, którzy
przepowiedzieli czas swojej śmierci. Duchowny syn św.
Benedykta - Papież Grzegorz Wielki, tak opisał w "Dialogach"
odejście Świętego: "sześć dni przed swoją śmiercią kazał
święty przygotować dla siebie grób. Nie przeszył świętego
lodowaty dreszcz, gdy zobaczył własny grobowiec, do którego
miał być włożony, w którym znajdowała się już jego zmarła
siostra Scholastyka.
Niedługo spadła nań męcząca gorączka. Choroba nasilała się.
Po sześciu dniach kazał się swoim uczniom zaprowadzić do
bazyliki. Benedykt przyjął Komunię św. i próbował się
podnieść. Wyprostowany stał obok swego łoża, podtrzymywany
przez swoich uczniów, gdyż nie miał już sił. Stojąc jak
postacie modlitewne przedstawione w katakumbach, z rękami
wzniesionymi do nieba, wśród modłów, wydał Benedykt, w roku
550 ostatnie tchnienie. Uczniowie widzieli jego duszę
umykającą pod postacią smugi światła ku niebu".
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Święta chorowała długo na
gruźlicę płuc. Okres szczególnego cierpienia przed śmiercią
trwał kilka miesięcy. Kiedy jej stan zdrowia się poprawił
wezwano kapłana, który udzielił świętej Sakramentu Chorych.
W sąsiedniej celi przygotowano świecę i wodę świeconą. Jed-
nak śmierć jej jeszcze nie nastąpiła. Na wyraźne życzenie
niedaleko łóżka umieszczono figurę Matki Bożej
uśmiechniętej. Redagowała swoją małą drogę, czytała "O
naśladowaniu Jezusa Chrystusa", "Nowy Testament", "Dzieła
św. Jana od krzyża". Cierpienia, które św. Teresa musiała
znieść były ogromne. Choroba postępowała nieubłaganie. Przed
śmiercią zawołała "Mamo tu na ziemi nie mam już powietrza,
kiedy Pan Jezus podaruje mi powietrze z nieba. Nigdy nie
było mi tak ciężko". 30 września 1897r. o godz. 18.00 święta
otrzymała do rąk mały krucyfiks i uśmiechnęła się do figurki
Matki Bożej. Chciała cierpieć tyle ile Pan Bóg chce, na łożu
śmierci powiedziała patrząc na krucyfiks: "Mój Boże, jak ja
cię kocham". Nagle otwarła oczy pełne życia i żarliwej
miłości, świadczące o szczęściu przekraczającym wszystkie
nadzieje. Zmarła leżąc uśmiechnięta, porywająco piękna.
Włożono w jej ręce krucyfiks, różaniec i palmę. Kilka dni po
śmierci pojawiły się oznaki rozkładu ciała, choć twarz
pozostawała ciągle uśmiechnięta.
Jaka będzie nasza śmierć? Czy u schyłku życia będziemy mogli
powiedzieć za św. Pawłem: "W dobrych zawodach wystąpiłem,
bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla
mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan,
sprawiedliwy sędzia..." (2 Tm 4,8).
GŁOS 11,12/2000