
Pan Jezus zlecił św. Faustynie Kowalskiej bardzo ważną misję do wypełnienia, polegającą na przygotowaniu świata na powtórne Jego przyjście na ziemię. Wyraził to w słowach "Przygotujesz świat na ostateczne przyjście Moje". Matka Boża wyraziła to samo życzenie: "Ja dałam Zbawiciela światu, a ty masz mówić światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego".
Święta była posłuszna żądaniom Pana by przygotować świat na czasy ostateczne. Pisała w swoim "Dzienniczku" zgodnie z poleceniem swego Mistrza o Jego niezgłębionym miłosierdziu, aby rozbudzić w sercach ludzkich ufność w jego głębię.
"Wszelka duszo, wysławiaj miłosierdzie Pańskie przez swą ufność w miłosierdzie Jego, przez życie całe, a szczególnie w godzinę śmierci i nie lękaj się niczego duszo droga, kimkolwiek jesteś, a im większy grzesznik, tym ma większe prawo do miłosierdzia Twego". Swoim postępowaniem pełnym miłosierdzia w stosunku do bliźnich przyciągała ich do Boga, do Jego dobroci: "Mistrzu mój, spraw w moim sercu to, abym nie wyczekiwała pomocy od nikogo, ale starać się będę, aby innym zawsze nieść pomoc, pociechę i wszelką ulgę. Mam zawsze otwarte serce na cierpienia innych i nie zamknę serca swego na cierpienia innych, chociaż przez to zostałam z przecinkiem nazwana śmietniczką, to jest, że każdy wrzuca swój ból do mojego serca, odpowiedziałam, że każdy ma miejsce w sercu moim, a ja mam za to w Sercu Jezusa".
Wreszcie modlitwą nacechowaną ufnością "związywała" ręce Panu Jezusowi, błagając o miłosierdzie dla ludzkości, skąd Pan Jezus zniewolony jej zaufaniem nie mógł karać ziemi.
Zapisała wizję Anioła, wykonawcę gniewu Bożego, mającego ukarać ziemię. Prosiła go, aby się wstrzymał, a świat będzie czynił pokutę. Jednak niczym Jej prośba była wobec gniewu Bożego. Gdy zaczęła błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi /a były to słowa Koronki do Miłosierdzia Bożego/ ujrzała bezsilność Anioła, nie mogącego wypełnić sprawiedliwej kary, która się słusznie należała za grzechy.
Święta zapytała Pana Jezusa jak może znieść tyle występków świata i różnych zbrodni nie karząc ich. "Na ukaranie mam wieczność - rzekł Pan - a teraz przedłużam im czas miłosierdzia, ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia Mego".
Chrystus ostrzega nas przed nadchodzącym dniem Sądu i zwraca uwagę na to, abyśmy dobrze wykorzystali ten czas miłosierdzia, który obecnie jest nam dany. "Blisko jest dzień straszliwy, dzień Mojej sprawiedliwości. Nim przyjdę jako sędzia sprawiedliwy, otwieram na oścież drzwi miłosierdzia Mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości Mojej". A któż by chciał przejść przez drzwi sprawiedliwości Bożej - "Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie któż się ostoi". Na pewno każdy wolałby stanąć w chwili śmierci przed miłosiernym Obliczem Zbawiciela, niż sprawiedliwym Sędzią. Dlatego naszym zadaniem jest ukazanie ludzkości Boga pełnego miłosierdzia, który jest w stanie przebaczyć wszystko i który przebaczy temu, kto się z ufnością zwróci do Niego.
Pan Jezus żalił się Swej powiernicy na niektóre dusze wybrane, więc módlmy się za dusze kapłańskie i zakonne. Odsłonił jej tajemnicę co cierpi od niektórych dusz wybranych. "Miłość ich jest letnia, Serce Moje znieść tego nie może, te dusze zmuszają Mnie, abym je od Siebie odrzucił. Inne niedowierzają Mojej dobroci i nigdy nie chcą zaznać słodkiej poufałości we własnym sercu, ale szukają Mnie gdzieś daleko i nie znajdują. To niedowierzanie Mojej dobroci, najwięcej Mnie rani... Używają łask Moich na to, aby Mnie obrażać. Są dusze, które gardzą Moimi łaskami i wszelkimi dowodami Mojej miłości; nie chcą usłyszeć wołania Mojego, ale idą w przepaść piekielną. Ta utrata dusz, pogrąża Mnie w smutku śmiertelnym. Tu duszy nic pomóc nie mogę, chociaż Bogiem jestem, bo ona Mną gardzi; mając wolną wolę może Mną gardzić, albo miłować Mnie. Ty szafarko Mojego miłosierdzia, mów światu całemu o Mojej dobroci, a tym pocieszysz Serce Moje". Ten dzień ostateczny będzie straszny dla tych, którzy odwracają się od Bożego Miłosierdzia, tego największego przymiotu Boga, który jest tak potężny, że potrafi oddalić wszelką grozę zła, wojny przemocy, kataklizmów, na które świat słusznie zasłużył przez swoje grzechy.
Nasza Patronka dała nam przykład niezachwianej wiary w Bożą dobroć. Chcąc otrzymać różne łaski błagała Boga o nie. I tak wiele otrzymywała - spokojna śmierć dla konającego, pojednanie z Bogiem dla grzesznika, deszcz w czasie wielkiej suszy, wiele dóbr duchowych dla siebie i innych. Możemy zapytać - co Pana Jezusa skłaniało do przychylnego potraktowania i wypełnienia jej próśb. Z pewnością jej gorąca miłość, wiara i ufność w Jego dobroć. Pisze ona, że Pan Jezus oczekuje, by ludzie wyzbyli się wszelkich lęków i obaw wobec Niego i pełni ufności powierzyli Mu swe grzeszne życie, trwogi, niepokoje. Póki jest czas miłosierdzia, korzystajmy z niego. "Niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie Moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas, niech uciekają do źródła miłosierdzia Mojego". Pan Jezus dał nam poznać jak będzie wyglądał dzień sprawiedliwy. "Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak Krzyża na niebie, a z otworów gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, będą wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to krótki czas przed dniem ostatecznym".
Aby wielu wróciło do Boga w tym obecnym czasie miłosierdzia, Pan Jezus dał nam Święto Miłosierdzia, które przypada w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Życzeniem Jego było obchodzenie tego Święta w sposób uroczysty. Postarajmy się, aby wszyscy dowiedzieli się o wielkiej jego randze, o zdroju łask, jakie może ludzkość uzyskać w tym szczególnym dniu. Przypomnijmy bliźnim o tym, jak bardzo nas Pan Jezus kocha, jakże pragnie nam darmo udzielać Swych łask. Tylko od naszej wolnej woli zależy, na ile zaspokoimy pragnienie Jego Serca. "W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego; która dusza przystąpi do Spowiedzi Św. i Komunii Św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jak szkarłat...".Od kapłanów Pan Jezus żąda, aby w tym dniu mówili o ufności w Miłosierdzie Boże i zachęcali do niej, by głosili potęgę Bożej dobroci. Pan Jezus życzył sobie, aby obraz "Jezu, ufam Tobie" był w tym dniu uroczyście poświęcony oraz publicznie uczczony. "Tak, pierwsza niedziela po Wielkanocy jest świętem Miłosierdzia, ale musi być i czyn i żądam czci dla Mojego miłosierdzia przez obchodzenie uroczyście tego święta i przez cześć tego obrazu, który jest namalowany".
Zachęcamy do organizowania Adoracji Najświętszego Sakramentu w Święto Miłosierdzia Bożego.
Jolanta
Z DUCHOWOŚCI WSPÓLNOTY
Nasza najważniejsza troska - zbawienie własnej duszy
Zbawienie - oto cel naszego ziemskiego życia. Ten cel powinien mieć przed oczyma każdy człowiek. Osiągniemy go dopiero po śmierci, ale ma on być przedmiotem pragnienia i naszych usilnych starań w czasie ziemskiego pielgrzymowania. Możemy z pewnością stwierdzić, że osiągnięcie zbawienia wiecznego, to najważniejsze zadanie w naszym życiu, o którym należy pamiętać przy wykonywaniu każdej czynności dnia codziennego. Powinna nam w dążeniu do zbawienia pomóc modlitwa, akty cnót, wyrzeczenie się, cierpienie.
Niebo, to nagroda za całe dobre życie - według Bożych przykazań i zasad Ewangelii. Będzie to ukoronowanie wysiłków, pracy, ofiary, zmagania się z problemami dnia codziennego; życia zjednoczonego z Bogiem. Zbawienie duszy - to jedyna najważniejsza rzecz na tym świecie. Jeżeli zbawimy duszę - osiągniemy wszystko; jeżeli ją stracimy - stracimy wszystko. Możemy zgromadzić bogactwa, osiągnąć sławę, uznanie, zdobyć wykształcenie; możemy być wielkimi mędrcami i nauczycielami; pozyskać wiele przyjaźni. Jednak dusza pozostaje naszym najcenniejszym skarbem. Nic nie można porównać z jej wartością, gdyż jest nieśmiertelna, jedyna dla każdego. Człowiek jest stworzony przez Boga w tym celu, aby podczas tej ziemskiej wędrówki i przez całą wieczność uwielbiał i chwalił Go - swego Stwórcę; aby kontemplował Jego niewyczerpaną miłość i miłosierdzie. Bóg jest nieskończonym szczęściem, miłością, świętością, pokojem. Skoro za życia ziemskiego nieustannie szukaliśmy i kochaliśmy Go, to o ileż bardziej - bo w pełni - będziemy w Niebie płonąć Jego miłością, jaśnieć świętością i opływać w szczęście bez granic!
Natura człowieka jest skażona grzechem pierworodnym i bardziej skłonna do złego niż do dobrego, wybieramy chętniej to, czego chce ciało, niż duch. Dlatego musimy pamiętać o poskramianiu pożądliwości ciała, a o wyborze tego co duchowe. Św. Paweł napisał "Jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli".
Przypomnijmy sobie przypowieść o zamożnym rolniku, któremu dobrze obrodziło pole. Chciał zburzyć swoje spichlerze, a pobudować większe i tam zgromadzić plony. Następnie mając wielkie zasoby dóbr zamierzał odpoczywać, jeść, pić i używać. Bóg rzekł do niego: "Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?", a św. Mateusz zapisał: "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na duszy swej szkodę poniósł?"
Wielką troską Trójcy Przenajświętszej jest zbawienie wszystkich ludzi i ich szczęście w Niebie na wieki, gdyż Bóg zesłał Swojego Syna Jezusa Chrystusa na ziemię po to, aby odkupił całą ludzkość. Jeden, jedyny człowiek ma dla Niego tak wielką wartość! Święta Teresa od Jezusa zapisała: "Bywało tak ze mną, że gdy czytamy żywoty świętych to to, co oni uczynili dla nawrócenia dusz, daleko większą wzbudza we mnie pobożność i rozrzewnienie, i zazdrość, niż wszelkie męki, jakie wycierpieli. Jest to szczególny pociąg i skłonność, jaką mam od Pana, i mam to przekonanie, że więcej w Jego oczach waży jedna dusza, którą byśmy z Jego łaski i miłosierdzia naszą pracą i modlitwą Jemu pozyskali, niż wszelkie inne, jakie byśmy mogli oddać Mu usługi".
Jednak od człowieka zależy, czy wybierze drogę zbawienia swej duszy, czy ją odrzuci. Może wybierać, gdyż Bóg go obdarzył wolną wolą. Aby ten cel, jakim jest zbawienie wieczne osiągnąć, należy iść drogą do niego wiodącą. A droga ta, nie jest usłana różami, gdyż jest to droga krzyża, którą pierwszy przeszedł Pan Jezus. "Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują". Widzimy, że niewielu przez tę ciasną bramę wchodzi do Nieba. Chociaż droga nie jest łatwa, to jakże warto o Niebo zabiegać, gdyż tam osiągniemy szczęście przebywania z Bogiem, którego to szczęścia "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują".
Szczęście w Niebie, to wieczne bez końca towarzystwo Trójcy Przenajświętszej, Matki Najświętszej, Aniołów i Świętych. Obecność Boża będzie uszczęśliwiać zbawionych na wieki. Udziałem ich będzie chwała Boża i szczęście, z którym wszelkich ziemskich radości nie można porównać.
Doktor Kościoła - św. Teresa od Jezusa pisze tak: "Jaka to będzie, prócz wspólnej wszystkim, poszczególna dla każdego dodatkowa chwała, jakie wesele błogosławionych, gdy dostąpiwszy tej szczęśliwości, ujrzą i wiecznie wspominać będą, jak od chwili nawrócenia swego, choć może nie jeden późno zaczął, niczego nie opuścili, co jeno dla Boga uczynić mogli. I niczego nie zaniechali, aby Mu każdy wedle miary sił i stanu swego, mniej lub więcej, ale każdy wedle całej wydatności swojej wszystko, na wszelki sposób i samych siebie oddali w ofierze. Jak bogaty okaże się, kto wszystkie bogactwa porzucił dla Chrystusa! Jak wysoko uczony będzie, kto dla miłości Jego wszelką czcią ziemską wzgardził i podobał sobie w głębokim poniżeniu! Jak mądry będzie znaleziony, kto cieszył się, gdy go poczytywano za szalonego i głupca, kiedy samą Mądrość Przedwieczną tym zelżywym mianem obrzucano! Lecz jakże mało snadź dla grzechów naszych dzisiaj jest takich! Tak jest, zniknął między nami, rzec by można, i wyczerpał się rodzaj tych, których ludzie mieli za szaleńców, patrząc na czyny ich bohaterskie, godne prawdziwych miłośników Chrystusa".
Niebo osiągają wszystkie dusze, które zeszły z tego świata w stanie łaski uświęcającej, czyli bez grzechu śmiertelnego, gdyż nic nieczystego nie może wejść do Królestwa Niebieskiego. Piekło natomiast, ta jedna z rzeczy ostatecznych, jest stanem strasznych cierpień, które są wieczne. Przestrzega nas przed nim św. Marek pisząc, że lepiej odrzucić od siebie rękę, nogę, oko - jeśli są powodem grzechu, niż z nimi być wrzuconym do piekła, "gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie". Aby bardziej zrozumieć tragizm potępienia i los dusz odrzuconych od Boga, wyobraźmy sobie jakie męki cierpią potępieńcy. Znowu posłuchajmy Doktora Kościoła, która została w jednej chwili z duszą i ciałem przeniesiona do piekła: "Wejście przedstawiało mi się na kształt długiej i wąskiej uliczki... Na spodzie rozpościerało się błoto wstrętnie plugawe, wydające z siebie woń zaraźliwą i pełne gadów jadowitych. Na końcu wejścia wznosiła się ściana z zagłębieniem w środku, podobnym do szafy ściennej; w tę ciasnotę ujrzałam się nagle wtłoczona... Czułam w duszy swojej ogień, na określenie którego, jakim jest i jak na duszę działa, nie staje mi ani wyrazów, ani pojęcia, a przy tym w ciele cierpiałam boleści nie do zniesienia. Bardzo ciężkie w życiu przebywałam cierpienia, zdaniem lekarzy najcięższe, jakie człowiek przebyć może, ... ale wszystko to jest niczym w porównaniu z męką, jakiej tam doznałam spotęgowaną jeszcze do nieskończoności tą jasną i niewątpliwą świadomością, że jest to męka wieczna, która nigdy się nie kończy. Lecz wszystka ta okropna męka ciała niczym jest znowu w porównaniu z męką duszy. Jest to takie konanie, taki ucisk, takie jakby duszenie się, takie dojmujące strapienie i takie gorzkie rozpaczliwe znękanie, że nie wiem, jakimi słowy to wszystko określić... Nie widziałam ręki, która mi te katusze zadawała, ale czułam, że się palę, że jestem jakby targana i sieczona na sztuki. Tak jest, powtarzam: ten ogień wewnętrzny i ta rozpacz duszy, ta jest męka nad wszelkie męki najsroższa. Nie ma pociechy ani nadziei w tym okropnym, wonią zaraźliwą przesiąkłym więzieniu. Nie ma gdzie usiąść ani się położyć w tym ciasnym jakby ucho igielne zagłębieniu ściany, do którego byłam wtłoczona. I same te ściany, straszliwe na wejrzenie, ciężarem swoim przygniatają i dławią. Nie ma tam światła, wszędy dokoła ciemności nieprzeniknione. A jednak, choć nie ma światła i nie rozumiem, jak to być może, oko przecie widzi wszystko, cokolwiek może być przykrego ku widzeniu i przerażającego dla wzroku". Święta pisze dalej, że doznaje niewypowiedzianych boleści na widok tylu dusz, idących na potępienie. Dla ocalenia choćby jednej od takich strasznych mąk, tysiąc razy ochotnie ofiarowałaby się na śmierć. Ubolewa nad tym, jak możemy żyć spokojnie, widząc takie mnóstwo dusz, które każdy dzień wpadają w ręce czartów i idą na zatracenie.
Starajmy się więc tak żyć, by najpierw zadbać o swoje zbawienie, a także usilnie się starać o życie wieczne dla naszych bliźnich.
Jolanta
Z DUCHOWOŚCI WSPÓLNOTY
O korzyściach duchowych wynikających z częstego korzystania z sakramentu pokuty (cz.1)
Cierpienie wewnętrzne z powodu popełnionego grzechu, połączone z postanowieniem odwrócenia się od niego, a zwrócenia się do Boga, określamy pojęciem pokuty. Nasza natura jest skażona grzechem pierworodnym, dlatego ciągle grzeszymy, odchodzimy od Boga; więc pokuta jest konieczna w naszym życiu. Pan Jezus powiedział: "Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie", "nawróćcie się, na odpuszczenie grzechów waszych".
Ojciec Święty Jan Paweł II dzieli pokutę na sakramentalną i pojętą jako cnotę. Ten artykuł poświęcimy pokucie sakramentalnej. Okres Wielkiego Postu skłania nas do refleksji na temat pokuty. Zbawiciel podniósł pokutę do rangi sakramentu, kiedy po zmartwychwstaniu dał Apostołom władzę odpuszczania grzechów. Uczynił to tymi słowami: "Którym odpuścicie grzechy są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane". Pan Jezus dał Apostołom /pełnomocnictwo to przeszło na biskupów i kapłanów/ władzę odpuszczania grzechów oraz polecił nam, byśmy wyznawali swe grzechy kapłanowi, jeśli chcemy uzyskać ich odpuszczenie.
Prawdę o prawie do osobistego spotkania człowieka z Chrystusem przebaczającym ujął Ojciec Święty Jan Paweł II w encyklice, pisząc, że poprzez wielowiekową praktykę indywidualnej spowiedzi związanej z osobistym żalem za grzechy i postanowieniem poprawy, Kościół strzeże szczególnego prawa duszy ludzkiej, jakim jest "prawo do najbardziej osobistego spotkania się człowieka z Chrystusem ukrzyżowanym i przebaczającym".
Zauważamy kryzys sakramentu pokuty, który polega na tym, że człowiek nie widzi w swoim życiu potrzeby spowiadania się. Obserwujemy, że kryzys ten pogłębia się. A przecież w sakramencie tym, każdy wierzący, który przystępuje do niego odpowiednio przygotowany, otrzymuje przebaczenie grzechów mocą odkupieńczej Krwi Chrystusa i pojednanie z Bogiem. Poza tym zyskuje się również częściowo odpuszczenie kar należnych za grzechy, poprzez uczynioną pokutę zadaną przez spowiednika. Możemy również dostąpić całkowitego odpuszczenia kar poprzez zyskanie odpustu zupełnego i ofiarowanie go w swojej intencji /pod odpowiednimi warunkami/.
Z częstej spowiedzi św. odnosimy korzyść nie tylko dla naszej duszy ale i dla dusz czyśćcowych, wynikającą z zyskiwania odpustów. Jednym z warunków zyskania odpustu zupełnego /musi mieć miejsce odpowiednia czynność/, jest wolność od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu. Często jesteśmy do takich grzechów przywiązani, co wyklucza zyskanie odpustu zupełnego. Więc większą możliwość do zyskania takiego odpustu mamy spowiadając się częściej niż np. co miesiąc. Ale nigdy nie możemy rezygnować i zniechęcać się, gdy jakieś przywiązanie ma miejsce. Zaufajmy Panu Jezusowi powierzając Jego miłosierdziu zyskiwanie odpustów. Sakrament ten, /jeśli ktoś miał grzechy ciężkie/ przywraca stan łaski uświęcającej; natomiast w wypadku spowiadania się z grzechów lekkich, otrzymujemy pomnożenie łaski uświęcającej. Duch Święty daje nam siłę do zwalczania grzechów, spokój duszy i większą moc do walki ze złem.
Skorzystajmy z pouczenia Pana Jezusa, skierowanego do św. Faustyny "Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi św., do tego źródła miłosierdzia Mojego, zawsze spływa na twoją duszę Moja Krew i Woda, która wyszła z Serca Mojego i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem jak się zbliżasz do spowiedzi św., zanurzaj się cała w Moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność Swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz Sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic. Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska Moja odwraca się od nich do dusz pokornych".
Aby odnieść wiele korzyści duchowych z tego sakramentu miłości i miłosierdzia starajmy się dobrze do niego przygotować. Pamiętajmy o wypełnieniu pięciu warunków dobrej spowiedzi, wezwijmy pomocy Ducha Świętego dla siebie, a dla kapłana u którego będziemy się spowiadać o światło do poznania naszej duszy. Z wielką ufnością w nieskończone Boże Miłosierdzie zanurzmy wszystkie nasze grzechy w miłosierdziu Bożym przez Niepokalane Serce Maryi. Prośmy Chrystusa, aby obmył nasze grzechy swoją Przenajdroższą Krwią, ogarnął swoim Miłosierdziem i nasze rany grzechowe uleczył w Swoich Najświętszych Ranach. Wzywajmy pomocy Matki Najświętszej, aby nam dopomogła dobrze się wyspowiadać; św. Michała Archanioła, Anioła Stróża i świętych Pańskich. Polećmy się szczególnie opiece świętych apostołów konfesjonału: św. Jana Nepomucena, św. Józefa Cafasso, św. Leopolda z Castelnuovo, św. Filipa z Neri, św. Jana Bosko i św. Alfonsa Marii Liguori. Niezmordowanym spowiednikiem był bł. Honorat Koźmiński, św. O. Pio i św. Jan Vianney. Św. Jana Nepomucena król Wacław chciał zmusić, by wyjawił grzechy zeznane mu przez królową. Święty nie dał się namówić do tego ani przez groźby, ani przez katusze. Rozgniewany monarcha kazał go wrzucić do rzeki Wełtawy. Miało to miejsce w 1393r. Nad zwłokami Świętego pojawiło się zaraz po utopieniu pięć cudownych światełek, święcących tak długo, dopóki nie wydobyto go z rzeki i nie złożono w grobie. Po otworzeniu zaś grobu w kościele św. Wita w Pradze w 1719r. zauważono, że język Męczennika był zupełnie nienaruszony.
Odchodząc od kratek konfesjonału podziękujmy Trójcy Przenajświętszej za ten ogrom miłosierdzia, za ten największy cud, jaki Bóg dokonał w naszej duszy. Rozważmy wówczas, cóż za nieszczęście by nas spotkało, gdybyśmy nie mieli możliwości korzystać z tego daru Boskiego przebaczenia. Korzystajmy z sakramentu pokuty jak najczęściej. Pan Jezus nie wyznaczył liczby przebaczenia. On, pełen miłosierdzia zawsze ma otwarte ramiona aby nas pojednać z Sobą. On czeka na nas. Pragnie czystości naszych dusz. Wszystkie łaski wynikające z przyjęcia tego sakramentu godnie, z należytym przygotowaniem, szczerze, ze skruchą i z postanowieniem poprawy możemy zyskać w większej mierze, im częściej przystępujemy do kratek konfesjonału.
Ojciec Święty Jan Paweł II zwrócił się do episkopatu, duchowieństwa i wiernych tymi słowami: "Także w tej Adhortacji kieruję usilne wezwanie do wszystkich kapłanów świata, zwłaszcza do moich Braci w biskupstwie i do proboszczów, aby ze wszystkich sił zabiegali o częste przystępowanie wiernych do tego Sakramentu, aby stosowali wszelkie możliwe i odpowiednie środki, aby próbowali wszelkich dróg, ażeby poprzez pokutę i poprzez pojednanie każdej duszy i całego świata z Bogiem, w Chrystusie, docierała do coraz większej liczby naszych braci.
Jolanta
Z DUCHOWOŚCI WSPÓLNOTY
O korzyściach duchowych wynikających z częstego korzystania z sakramentu pokuty (cz.2)
Jako członkowie Wspólnoty, która ma charakter modlitewno - pokutno - wynagradzający powinniśmy często korzystać z sakramentu pokuty. Wyznawanie grzechów nie jest rzeczą łatwą, jest upokorzeniem, wymaga przezwyciężenia siebie; stąd ćwiczymy się w pokorze. Wymaga przezwyciężenia co oznacza, że jest pokutą. Oskarżanie się z grzechów powszednich są to spowiedzi, które nam ułatwią postęp w dążeniu do doskonałości. Jan Paweł II pisze "Dobrze będzie przypomnieć także, że dla zrównoważonego ukierunkowania duchowego i duszpasterskiego w tej dziedzinie konieczne jest przywiązywanie w dalszym ciągu dużej wagi do korzystania z Sakramentu Pokuty także wtedy, gdy chodzi o grzechy powszednie, i wychowywanie do tego wiernych. Potwierdza to tradycja doktrynalna i wiekowa praktyka". Im częściej się spowiadamy, tym szatan ma do nas mniejszy dostęp, mamy więcej Bożej łaski do walki z nim. Pan Jezus w osobie kapłana jest lekarzem, jest to sakrament uzdrawiający duszę a nieraz i ciało. Poprzez częste spowiedzi mamy sposobność "wysprzątania" swej duszy dokładniej, nawet z niedoskonałości. Łatwiej nam będzie wtedy i te drobne rzeczy zapamiętać. Przecież jeśli będziemy często mówić Bogu że chcemy się poprawić, że nie chcemy Go zasmucać, że chcemy przezwyciężać nasze słabości - to czyż Bóg pełen miłosierdzia nie będzie nam w tym pomagał? Polegając na swoich siłach nigdzie nie zajdziemy, a opierając się na Bogu możemy być coraz bliżej Niego. Spowiedź św. jest sakramentem, a każdy sakrament jest Chrystusowy, ma moc zbawczą, dlatego musimy mocno wierzyć w moc tego sakramentu.
Do częstego korzystania z tego sakramentu zachęcił nas ks. Biskup Gerard Bernacki "Jeżeli ktoś przystępuje codziennie do Komunii świętej, to raz na dwa tygodnie spowiedź by musiała być - nie będzie grzechu ciężkiego, ja wiem, ale spowiedź, to nie tylko odpuszczenie grzechów ciężkich czy lekkich, ale otrzymuje się łaskę stanu, bo każdy sakrament tę łaskę nam daje... to są spowiedzi z pobożności, ale one nas ubogacają". Podobną zachętę znajdujemy również u papieża Piusa XII "W różny i pochwały godny sposób, jak to dobrze wiecie, Czcigodni Bracia, można grzechów powszednich się pozbywać. A jednak dla żywszego postępu codziennego na drodze cnoty jak najbardziej polecamy ten pobożny i nie bez natchnienia Ducha Św. przez Kościół zaprowadzony zwyczaj częstej spowiedzi św. Przezeń bowiem wzmaga się poznanie siebie, rośnie pokora chrześcijańska, tępi się złe obyczaje, zapobiega się lenistwu duchowemu i oziębłości, oczyszcza się sumienie, a wzmacnia wola, zapewnia się zbawienne kierownictwo duszy, a wreszcie mocą tego sakramentu pomnaża się łaska. Niech pamiętają przeto ci, co wśród szeregów młodszego kleru osłabiają i umniejszają poważanie dla częstej spowiedzi, że biorą się do dzieła obcego duchowi Chrystusa Pana i bardzo zgubnego dla Mistycznego Ciała naszego Zbawiciela".
W pismach Świętych Pańskich znajdujemy naukę zachęcającą nas do częstej spowiedzi świętej. Św. Franciszek Salezy mówi: "Spowiadaj się pokornie i pobożnie co tydzień i jeśli można przed każdą Komunią św. /w tamtych czasach nie było praktyki codziennego przyjmowania Komunii św./, chociaż sumienie nie wyrzuca ci żadnego grzechu ciężkiego. Przez spowiedź nie tylko otrzymasz odpuszczenie grzechów powszednich, z których się wyspowiadasz, ale i wielką moc do unikania ich na przyszłość, wielkie światło do należytego ich rozpoznawania i obfitą łaskę do wyrównania strat, jakie ci wyrządziły. W spowiedzi św. zdobywasz cnotę pokory, posłuszeństwa, prostoty i miłości. W tym jednym akcie osiągniesz więcej cnót niż w jakiejkolwiek innej czynności".
Angielski minister pragnął poznać ks. Bosko i jego metody wychowawcze w Oratorium Salezjańskim. Wchodząc do ogromnej sali, w której uczyło się w skupieniu i ciszy 500 chłopców w obecności tylko dwóch kleryków zdumiał się i zwrócił do Świętego z zapytaniem, w czym leży tajemnica utrzymania takiego milczenia i takiej karności. Jednak ks. Bosko odpowiedział, że jego sekret na niewiele mu się przyda, gdyż jest sekretem katolików, a on jest protestantem. Sekretem tym była częsta i tygodniowa spowiedź.
Św. O. Pio swej córce duchowej zalecił korzystanie ze spowiedzi co najmniej co osiem dni, "a to dlatego, by nie tracić łaski Bożej i nie zmienić swego postępowania i by móc zyskać wszystkie możliwe odpusty".
Zakończmy to rozważanie wypowiedzią Sługi Bożego Jana Pawła II: "Wiedząc i nauczając, że grzechy powszednie mogą być darowane również w inny sposób - przez akt żalu, uczynki miłości, modlitwę, akty pokutne - Kościół nie przestaje przypominać wszystkim o szczególnym bogactwie zawartym w akcie sakramentalnym także w odniesieniu do tych grzechów. Częste przystępowanie do Sakramentu - do czego zobowiązane są pewne kategorie osób - wzmacnia świadomość, że również mniejsze grzechy obrażają Boga i ranią Kościół, Ciało Chrystusa, a korzystanie z Sakramentu staje się pobudką i okazją do tego, by w doskonalszy sposób upodabniać się do Chrystusa i wierniej ulegać głosowi Ducha Świętego. Należy nade wszystko podkreślić fakt, że łaska właściwa temu obrzędowi sakramentalnemu ma wielką moc leczniczą i przyczynia się do usunięcia samych korzeni grzechu."
Jolanta
Z DUCHOWOŚCI WSPÓLNOTY
Czas miłosierdzia - czas adoracji Boga w Najświętszym Sakramencie

Najświętszy Sakrament, jest czymś "najcenniejszym, co Kościół posiada na drogach historii" - napisał Sługa Boży Jan Paweł II. Istotnie najcenniejszy - bo to sam Bóg, rzeczywiście, realnie, substancjalnie obecny w Hostii Świętej.
Co to znaczy adorować Boga? Znaczy przyjść do kościoła, ofiarując swój czas Bogu zamkniętemu w tabernakulum lub wystawionemu w monstrancji. Czas który mamy, otrzymaliśmy z Jego łaskawości. On jest dawcą czasu, dawcą wieczności, dawcą wszystkiego. Mamy wolną wolę, więc możemy z czasem nam danym zrobić co zechcemy. Ileż go nieraz w ciągu dnia można zmarnować. Jeśli przeznaczymy Go na spotkanie z Nim, wtenczas jest on dla Boga ofiarowany. Wybierzemy wtedy tą "lepszą cząstkę" jak ewangeliczna Maria /Łk 10,38-39/. To istotnie lepsza cząstka, bo jeśli przychodzimy do Niego z miłości, aby Go bardziej posiąść, usłyszeć, poznać, czyż to nie będzie dla Jego Boskiego Serca radością, a dla naszych słabych, grzesznych dusz wsparciem, pożytkiem i pomocą? Stawiając adorację ponad inne sprawy, jest to Bogu miłe. Bóg, dobro najwyższe, więc godzien jest takiego wyboru. Nasza patronka św. Faustyna napisała, że każdą wolną chwilę spędza u stóp Boga utajonego. On jest jej Mistrzem, o wszystko się Go pyta, o wszystkim Mu mówi, tam czerpie siłę i światło, uczy się tam wszystkiego.
Jeżeli na spotkanie z Bogiem przeznaczamy swój czas, wtedy znaczy to, że Go kochamy, potrzebujemy Go, że chcemy Jemu oddać samych siebie, nasze sprawy i innych. Chodźmy do Miłości, bo gdzie "nasz skarb, tam będzie i serce nasze" /por. Mt 6,21/. Jego miłosierne Serce chce rozpalić nasze słabe serca Swoją Miłością, chce je uleczyć, dodać sił do codziennych zmagań. "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię" /Mt 11,28/. Przyjdźmy prosić Jego o pomoc. Musimy wierzyć w Jego Boską moc miłości i miłosierdzia. Czyż nie powiedział św. Faustynie, "Ze wszystkich Ran Moich, jak ze strumieni płynie miłosierdzie dla dusz, ale Rana Serca Mojego jest źródłem niezgłębionego miłosierdzia, z tego źródła tryskają wszelkie łaski dla dusz"/Dz. 1190/. Więc czerpmy te łaski. Przede wszystkim te, które nam pomogą bardziej Go ukochać, zaufać Jemu miłosierdziu, które nam pomogą trwać w Bożych przykazaniach. Prośmy Go łaski dla naszych dusz i ciał. Chcemy Go prosić o siłę do tego, by móc w tym życiu odrzucić od siebie wszystko to, co nas od Niego oddala, utrudnia drogę do Nieba. On nam to wskaże, bo przez modlitwę otrzymamy światło Ducha świętego. Łączmy się z Nim w tej Tajemnicy wielkiego Miłosierdzia Jego w adoracji. Jeśli my szukamy Boga, to o ileż bardziej On nas szuka! Im bardziej zjednoczymy się z Nim za życia, tym szybciej i pełniej osiągniemy to całkowite zjednoczenie w życiu wiecznym. Miejmy stale w naszej świadomości bezgraniczną miłość, jaką nas Pan Jezus ukochał; miłość, posuniętą aż do najokrutniejszych cierpień na Krzyżu; pozwoli nam to wtenczas oddać Mu się bardziej, mimo różnych przeciwności i słabości naszej ludzkiej natury.
Bez względu na to, czy odczuwamy radość, zadowolenie z trwania na adoracji czy nie odczuwamy jej, nie rezygnujmy z tego najważniejszego spotkania, bo ze spotkania z samym Bogiem. Nie po to mamy się gromadzić przed Jego Boskim Majestatem, by odczuwać pociechy i zadowolenie, ale po to, by Mu lepiej służyć, szukać spełnienia się Jego woli w nas, by okazać Mu miłość, przyczynić się do powiększenia Jego chwały, troszcząc się o zbawienie i uświęcenie swej duszy i wielu innych dusz.
Adorując Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie chcemy z Nim porozmawiać, tak zwyczajnie, po swojemu. Nie wyszukujmy specjalnych słów, On nas rozumie, bo lubi mowę prostą płynącą z serca, mowę szczerą. Jemu możemy powiedzieć wszystko. Nie obawiajmy się mówić o naszych zamiarach, radościach, troskach; wszystko Mu to powierzmy i prośmy, aby nam w tym pobłogosławił. Jego błogosławieństwo ma ogromną moc, bo jest Bogiem wszechmocnym, mogącym uczynić wszystko co chce. Jednak z naszej strony oczekuje zaufania, żarliwej modlitwy i szukania Jego woli.
Z nauczania Kościoła wiemy, że bardzo dobrym sposobem adoracji jest rozważanie życia, męki i śmierci Pana Jezusa i cnót Matki Najświętszej. Korzystniejsze będzie rozważanie tych prawd w tajemnicach różańcowych, zaś Męki Pańskiej w drodze krzyżowej, koronce do Miłosierdzia Bożego. Jest wiele pięknych modlitw wynagradzających i uwielbiających Boga. Uwielbiajmy Jego Boski Majestat, bo On jest tego godzien. Obowiązkiem stworzenia jest uwielbiać swego Stwórcę. Możemy również rozmyślać nad Słowem Bożym, nad prawdami wiary. Niech Matka Boża nam w tym dopomoże.
Osoby cierpiące, chore, nie mogące wyjść do kościoła aby adorować Boga, mogą powiedzieć Panu Jezusowi, że chcą trwać przed Nim w Najświętszym Sakramencie. Przecież liczy się ich miłość do Boga, ich pragnienie przebywania z Nim i towarzyszenia Mu! Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Przecież Pan Jezus ze szczególną troską spogląda na dusze cierpiące. To On sam udzielił im łaski cierpienia, aby Mu złożyły taką ofiarę, więc tym bardziej pragnie ich towarzystwa. Św. Faustyna zapisała, że kiedy nie mogła spać w nocy, bo jej cierpienie nie pozwalało, zwiedzała /w duchu/wszystkie kościoły i kaplice i krótko adorowała Przenajświętszy Sakrament /Dz.1501/.
Sługa Boży Jan Paweł II pisze /Ecclesia de Eucharistia, n.10/, że "w wielu miejscach adoracja Najświętszego Sakramentu znajduje swoją właściwą rolę w życiu codziennym i staje się niewyczerpanym źródłem świętości". Sam trwał w obecności Pana Jezusa eucharystycznego, nie tylko modląc się w kaplicy, ale również pisząc w niej książki. Ileż to Świętych Pańskich dało nam przykład adorowania Boga!
Błogosławiona Joanna od Jezusa - Beata Peredes w karnawale klęczała całe dnie, a nawet noce, by zadośćuczynić Najświętszemu Sercu za wyrządzone Mu przez ludzi zniewagi. Herman Kohlen, wspaniały muzyk, zarabiał mnóstwo pieniędzy. Jednak im większe czynił postępy w muzyce, tym bardziej pod względem moralnym staczał się na dno. Szydził z religii przy każdej sposobności. Był spętany wieloma nałogami, wobec księży żywił pogardę. Pewnego razu zastąpił swego przyjaciela organistę w kościele. Z pogardą i cynizmem patrzył na ludzi rozmodlonych i korzących się przed Najświętszym Sakramentem. Bóg uczynił cud. Podczas błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem padł na kolana, oddał hołd Bogu, ogarnęło go wielkie szczęście. Bóg mu udzielił łaski nawrócenia. Wstąpił do zakonu ojców karmelitów przyjmując imię Augustyn Maria od Najświętszego Sakramentu. Został kapłanem i ślubował Bogu, że Eucharystia będzie najczęstszym tematem jego kazań. Jego dawni przyjaciele pytali go pełni zdumienia co się z nim stało. Odpowiedział im listem otwartym w jednym z paryskich gazet "o, wy wszyscy, którzyście mnie dawniej podziwiali i oklaskiwali, zrozumcie, że zwykły kawałek chleba nie może tak człowieka przemienić. Jeżeli dziś nie gonię za waszymi oklaskami i nie zbieram waszych wieńców chwały, to dlatego, że znalazłem Pana nieśmiertelnej chwały- Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Jeżeli nie zajmuję miejsca razem z wami przy zielonym stoliku, aby zgarniać do swojej kieszeni wasze pieniądze, to dlatego, że znalazłem skarb nieprzebrany - Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Jeżeli nie zasiadam do waszych suto zastawionych stołów, uginających się od jadła i napojów, to dlatego, że znalazłem ucztę niebiańską - Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Wy wszyscy, którzy nie wierzycie, przyjdźcie i przekonajcie się - jak słodki jest Pan".
Niech zachętą dla nas będą słowa Sługi Bożego Jana Pawła II, wzywające do adoracji Boga. Ukazują nam one Jego eucharystyczną duchowość "Obecność Jezusa w tabernakulum winna stanowić jakby biegun przyciągania dla coraz większej liczby dusz w Nim zakochanych, zdolnych przez długi czas słuchać Jego głosu i niemal odczuwać bicie Jego Serca ... Pozostawajmy długo na klęczkach przed Jezusem Chrystusem obecnym w Eucharystii, wynagradzając naszą wiarą i miłością zaniedbania, a nawet zniewagi, jakich nasz Zbawiciel doznaje w tylu miejscach na świecie" /MND 18/.
Jolanta
Z DUCHOWOŚCI WSPÓLNOTY
Miłość do Kościoła Świętego

"Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą" /Mt 16,18/. Nigdy szatan, odwieczny wróg Boga i Kościoła nie da rady przemóc, zwyciężyć Mistycznego Ciała Chrystusa, jakim jest Kościół święty. Kościół jest Boży, święty, to przystań dla dusz ludzkich, w której możemy znaleźć zbawienie i uświęcenie.
Sługa Boży Jan Paweł II pisze/Encyklika (Redemptoris Misio) 9/ "Pierwszy, który korzysta z dóbr zbawienia, jest Kościół. Chrystus nabył go swą Krwią /por. Dz. 20,28/ i uczynił go swym współpracownikiem w dziele powszechnego zbawienia".
Powinniśmy Bogu wyrazić niesamowitą wdzięczność za to, że jesteśmy jego członkami, że została nam dana ogromna łaska znalezienia się na Jego łonie. Możemy korzystać z całego Jego bogactwa duchowego. Będąc dziećmi Kościoła Katolickiego, mamy udział we wszystkich Jego dobrach, możemy czerpać dla siebie i dla dusz w czyśćcu cierpiących ze skarbca odpustów zupełnych i cząstkowych, jakie mamy do dyspozycji /oczywiście dostępujemy tych odpustów pod pewnymi warunkami i wówczas, jeżeli jesteśmy w stanie łaski uświęcającej/. Poza tym, każde dobro, które jest naszym udziałem, jest równocześnie udziałem całego Kościoła. Czyniąc jakikolwiek wysiłek w naszym życiu i postępując w cnotach chrześcijańskich, ubogacamy Kościół święty. Modląc się w intencjach Kościoła, może nawet nie do końca rozumiemy, w jakiej wielkiej sprawie wstawiamy się do Boga. Starając się o życie wstanie łaski uświęcającej, wzmacniamy tę "duchową świątynię" jaką sami stanowimy. Jakże zatem powinniśmy się starać o wzrost Kościoła, o jego świętość!
Św. Faustyna zapisała taką myśl "Staram się o jak największą doskonałość, aby być pożyteczną Kościołowi ... Każdej pojedynczej duszy, czy to świętość, czy upadek odbija się w całym Kościele. Ja obserwując siebie i tych, z którymi jestem bliżej, poznałam, jak wielki wpływ wywieram na inne dusze, nie przez jakieś heroiczne czyny, bo te są same z siebie uderzające, ale przez tak drobne, jak poruszenie ręki, spojrzenie i wiele innych rzeczy, których nie wymieniam, a jednak działają i odbijają się w innych duszach, co sama spostrzegłam"/Dzienniczek s. Faustyny, 1475/.
Pan Jezus objawił św. Gertrudzie, że gdy coś dobrego, choćby to była mała rzecz, wykona na chwałę Bożą, lub chociażby jedno Ojcze nasz odmówi na intencję Kościoła - Syn Boży przyjmując to łaskawie, jako owoc swego człowieczeństwa, dzięki za to składa Bogu Ojcu, błogosławi dar ten, a błogosławieństwem swym rozmnażając ten uczynek, rozdaje na cały Kościół, na zbawienie wieczne jego dzieci.
Św. Mechtyldę Pan Jezus zapewnił "Jeśli kto z czystej miłości ku Bogu modli się za Kościół, lub kogokolwiek innego, tak gorąco, jak gdyby za siebie samego się modlił, tego modlitwa oświeca niebieską Jerozolimę, tak, jak słońce wschodzące oświeca świat" /Praeces Gertrudianae, s.207/.
Warto włączyć się w modlitwę Kościoła, którą Ojciec Święty wyznacza w Papieskich Intencjach Misyjnych na każdy miesiąc.
Powinniśmy się troszczyć o to wielkie dobro jakim jest Kościół i ciągle mieć na uwadze to, że wrogiem Mistycznego Ciała Chrystusa i zresztą każdego człowieka jest szatan, który nieustannie będzie walczył o dusze ludzkie i o to, by szkodzić Kościołowi świętemu.
My, członkowie Wspólnoty Miłosierdzia Bożego i Niepokalanej musimy nieustannie starać się o wzrost i świętość Kościoła, pamiętajmy o codziennej modlitwie za Kościół święty i jego najlepszą cząstkę, jaką jest Kościół nauczający, czyli kapłani i osoby Bogu poświęcone. Nie odchodźmy nigdy od Kościoła, ale zostańmy do końca wiernymi Jego dziećmi, którego głową jest sam Jezus Chrystus, ten który był jest i będzie na wieki, a Jego Matką Maryja.
Zakończmy to rozważanie refleksją św. Faustyny Kowalskiej "Prawie każda uroczystość w Kościele św. daje mi głębsze poznanie Boga i łaskę szczególną, dlatego do każdej uroczystości przygotowuję się i ściśle łączę się z duchem Kościoła. Co za radość być wiernym dzieckiem Kościoła. O, jak bardzo kocham Kościół św., i wszystkich w nim żyjących; patrzę na nich, jako na żywe członki Chrystusa, który jest głową ich. Zapalam się miłością z miłującymi, cierpię z cierpiącymi, ból mnie trawi patrząc na oziębłych i niewdzięcznych; wtenczas staram się o taką miłość ku Bogu, aby Mu wynagrodzić za tych, którzy Go nie miłują, którzy karmią swego Zbawcę czarną niewdzięcznością"/Dzienniczek s. Faustyny, 481/.
Jolanta
Z DUCHOWOŚCI WSPÓLNOTY
Módlmy się aktami strzelistymi

Każdy człowiek powinien się modlić. Tak jak ciało potrzebuje pożywienia, tak dusza potrzebuje modlitwy. O potrzebie modlitwy pięknie napisała św. Faustyna Kowalska "Modlitwa - Dusza zbroi się przez modlitwę do walki wszelakiej. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność: modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej; modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która nie byłaby obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę".
Najcenniejszą modlitwą jest niewątpliwie Najświętsza Ofiara. Po niej Różaniec święty, koronka do Miłosierdzia Bożego, Droga Krzyżowa i wiele innych modlitw. Są też krótkie modlitwy, pobożne wezwania, które wznoszą nasze dusze do Boga. Nazywają się aktami strzelistymi.
We Wspólnocie Miłosierdzia Bożego i Niepokalanej zrodziła się myśl, by napisać książkę o modlitwie aktami strzelistymi, by Czytelnicy bardziej zapoznali się z tą formą modlitwy, która jest bardzo krótka, a owocna. W modlitewniku "Módlmy się aktami strzelistymi", jest zawartych wiele aktów strzelistych. Do poszczególnych aktów, pobożnych wezwań -napisane są rozważania, które pomogą dostrzec wartość duchową tej modlitwy. W publikacji tej ukazane jest w sposób jasny i bezpośredni - korzystając z wielu przykładów z życia wielkich Świętych naszego Kościoła - wartość duchową częstego zwracania się w prostocie serca do Boga, poprzez stosowanie krótkich modlitewnych formuł.
Święty o. Pio zachęcał do czytania książek, które zbliżą nasze dusze do Boga. Pisał: "Staraj się dobrze wykorzystać czas na czytanie książek religijnych; bardzo gorąco pragnę, byś czytał takie książki, które stałyby się pokarmem dla twej duszy i przyczyniły się do większego postępu w doskonałości i to w nie mniejszym stopniu niż modlitwa i medytacja, bo w modlitwie i medytacji sami mówimy do Pana, natomiast w czasie religijnej lektury Bóg do nas przemawia. Niech więc to będzie skarb, który będziesz gromadził podczas czytania duchowego, a szybko doświadczysz odnowy duchowej".
Dzisiejszy człowiek jest bardzo zagoniony. Nieraz tłumaczy się, że niewiele się modli, bo brakuje mu czasu. To właśnie w tym codziennym pośpiechu, krótkie modlitwy - zwane aktami strzelistymi, można wypowiadać podczas najbardziej nawet prozaicznych zajęć w ciągu dnia. Można nimi się modlić w każdej sytuacji, w każdym miejscu i czasie. Niezwykle łatwe do odmawiania, gdyż są krótkie i proste do zapamiętania. Ileż to aktów strzelistych można odmówić w ciągu dnia! Można się nimi modlić w połączeniu z wykonywaną pracą, cierpiąc i odpoczywając. Mówić je mogą dzieci, młodzież, dorośli, osoby Bogu poświęcone, chorzy, cierpiący - jednym słowem - wszyscy! Poprzez częste obcowanie z Bogiem tą modlitwą, możemy otrzymać łaskę "nieustannej modlitwy". Ciągły kontakt z Bogiem zbliża nas do Niego, pomaga nam służyć wierniej Bogu i bliźnim.
Modlitwa aktami strzelistymi jest odpowiednią do tego, by nie utracić kontaktu z Bogiem, by nieustannie trwać w Jego Obecności, by umysł i serce wciąż łączyć z Panem Jezusem.
Akty strzeliste - uczą nas powracania z bezdroży naszego myślenia ku temu, co najistotniejsze w życiu - ku nieustannemu wpatrywaniu się z miłością w Boga.
Modlitwę tę praktykował sługa Boży Jan Paweł II. Ks. kardynał Stanisław Dziwisz daje o Słudze Bożym takie świadectwo: "Również ten czas przeznaczony na pracę przeplatał modlitwą, a szczególnie aktami strzelistymi. Można powiedzieć, że przez cały dzień nie przestawał się modlić".
Święci często odmawiali akty strzeliste. Wielki miłośnik Niepokalanej św. Maksymilian M. Kolbe zapisał: "Przy prowadzeniu dusz do Niepokalanej najbardziej skuteczna jest modlitwa... Im więcej, im lepiej będziemy się modlić, tym więcej dusz się nawróci. Dusza modląca się rządzi Panem Bogiem, a przez Pana Boga rządzi światem. Pierwszym, jedynym i prawdziwym środkiem naszym do zdobycia całego świata dla Niepokalanej jest modlitwa. Modlitwa to coraz częstsze jednocześnie naszej woli z wolą Bożą przez akty strzeliste".
Pismo Święte w wielu miejscach zachęca wiernych do nieustannej modlitwy -"Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić i stanąć przed Synem Człowieczym". Możemy "nauczyć się" takiej nieustannej modlitwy w każdym czasie, właśnie poprzez częste odmawianie pobożnych krótkich wezwań. Myśli do Boga mamy wznosić stale. Przypomina nam o tym Sobór Watykański II: "Rozdźwięk między wyznawaną wiarą, a życiem codziennym występujący u wielu, trzeba zaliczyć do ważniejszych błędów naszych czasów...Niechże się więc nie przeciwstawia sobie błędnie czynności zawodowych i społecznych z jednej strony, a życia religijnego z drugiej strony... Niech więc raczej cieszą się ci chrześcijanie, którzy poszli za wzorem Chrystusa, trudniącego się rzemiosłem, że mogą wykonywać wszystkie swoje przedsięwzięcia ziemskie, łącząc ludzkie wysiłki domowe, zawodowe, naukowe czy techniczne w jedną życiową syntezę z dobrami religijnymi, pod których najwyższym kierunkiem wszystko układa się na chwałę Boga".
Te krótkie modlitwy rozpalają ogień miłości Bożej w duszy człowieka. One podtrzymują i oczyszczają duszę. Pomocne są, gdy smutek i zwątpienie zagląda nam do serca, kiedy w duszy ciemno. One ją rozświetlają. W nocy, kiedy się przebudzimy, kiedy cierpimy na bezsenność, możemy te chwile wykorzystać na modlitwę.
Gdy usłyszymy jak ktoś przekracza drugie przykazanie Boże, które brzmi "Nie będziesz brał Imienia Pana Boga twego na daremno", wtedy możemy wynagrodzić Bogu tę zniewagę odmawiając akt strzelisty "Boże mój"; "Jezus"; "Ojcze"; "Uwielbiam Cię"; "miłuję Cię"; "Bóg mój i wszystko moje"; "Któryś za nas cierpiał Rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami"; "Święta Maryjo, módl się za nami".
Diabeł, przeciwnik nasz, boi się aktów strzelistych i pobożnych wezwań, bo wie - że zbliżają one nas do Boga. Często podsuwa nam złe myśli, pokusy, zniechęca do czynienia dobra. Wtedy od razu odrzućmy to od siebie, poprzez wzbudzenie aktu strzelistego.
Święta Faustyna była ciężko chora, wydawało się, że umiera. Ksiądz Michał Sopoćko udzielił jej Sakramentu Chorych; dolegliwości ustąpiły natychmiast. Szatani wtargnęli do pokoju chorej, lecz zniknęli, kiedy Święta w akcie strzelistym wyraziła swą wiarę w tajemnicę Wcielenia Syna Bożego.
Akty strzeliste i pobożne wezwania rozpalają życie duchowe, podsycają je jak drewienka dokładane do ognia. Poprzez ich częste odmawianie, ognisko łask Bożych płonąć będzie w naszej duszy nieustannym płomieniem. Akty te są pomostem łączącym nas z Bogiem.
Święty Franciszek Salezy tak mówi o ich wartości "Ciągły polot westchnień, modlitw i gorących pragnień, połączony z prawdziwym umartwieniem i wyrzeczeniem siebie, jest drogą najkrótszą i najłatwiejszą, by dojść do doskonałości i zjednoczenia z Bogiem".
Odmawiając je, wznosimy duszę do Nieba, uświęcamy się, żyjemy w obecności Bożej. Człowiek cokolwiek myśli, robi, mówi - ciągle w duszy ma Boga, jest Nim napełniony, ma Go stale na uwadze.
Takimi krótkimi modlitwami i wezwaniami przypominamy Bogu, że jesteśmy z Nim w łączności, że o Nim ustawicznie pamiętamy, że jesteśmy Mu oddani, że Go kochamy, że pragniemy tej łączności z kościołem tryumfującym (niebo) i cierpiącym (czyściec).
Akty strzeliste i pobożne wezwania są obdarzone odpustem cząstkowym.
Odpusty mogą być udzielane żywym lub zmarłym. Wierny może uzyskać odpust cząstkowy, jeśli podczas wykonywania swoich obowiązków oraz znosząc trudności życiowe, kieruje swą myśl do Boga, dołączając, choćby tylko wewnętrznie akt strzelisty.
Jednak należy pamiętać, że w odniesieniu do odpustów, akty strzeliste nie są traktowane jako oddzielne, pełne samo w sobie dzieło, lecz jako dopełnienie dzieła pozwalając wiernemu wznosić swe myśli do Boga.
Gromadźmy wiele odpustów dla dusz czyśćcowych, gdyż one czekają na nie. Są to dusze pokutujące, bardzo miłe Bogu, które muszą odpłacić się Bożej sprawiedliwości, a nie mogą już sobie pomóc. Jedyną ich pociechą i ulgą jaką może im sprawić Kościół wojujący - to modlitwa i pokuta za nich ofiarowana. Wznosząc te krótkie modlitwy w ich intencji, sami sobie skarbimy łaski. Możemy być pewni, że po śmierci osiągniemy większy stopień chwały w Niebie za te uczynki miłosierdzia względem duszy - "modlić się za żywych i umarłych".
POLECAMY POZYCJĘ KSIĄŻKOWĄ:
Tytuł: "Módlmy się aktami strzelistymi"
Wydawca: Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu
Autor: Jolanta Szczypta
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Książka jest opatrzona: Nihil Obstat i Imprimatur
Adres wydawnictwa:
Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu
27-600 Sandomierz
ul. Żeromskiego 4
nr tel. (015) 644-04-00
e-mail:
MARKETING@WDS.PL
WWW:
WWW.WDS.PL
Można ją zakupić
TUTAJ
Prezentowana publikacja jest również dostępna w księgarniach katolickich na terenie całego kraju.
Redakcja
Z DUCHOWOŚCI WSPÓLNOTY
Uciekajmy się zawsze do Bożego Miłosierdzia

Łaski, jakie możemy czerpać z Bożego Miłosierdzia, nie są zarezerwowane tylko dla nas, czy dla osób nam bliskich. Gdybyśmy tak myśleli, wtedy wyznaczalibyśmy granice Bożemu Miłosierdziu, a tak robić nie możemy, gdyż jest ono nieskończone i otwarte dla wszystkich. Skoro jest nieskończone, nieogarnione i niewyczerpane, więc z ufnością prośmy je, wstawiając się w różnych intencjach. Wzywajmy Bożego Miłosierdzia dla grzeszników i dla świata całego.
"Przypominam ci, córko Moja, że ile razy usłyszysz, jak zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała w Miłosierdziu Moim, uwielbiając i wysławiając je, wzywaj Jego wszechmocy dla świata całego, a szczególnie dla biednych grzeszników, bo w tej godzinie zostało na oścież otwarte dla wszelkiej duszy. W tej godzinie uprosisz wszystko dla siebie i dla innych, w tej godzinie stała się łaska dla świata całego - Miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość".
Możemy sobie myśleć, że u nas jest wszystko w porządku, bo Pan Jezus nam błogosławi w codziennym życiu, często przystępujemy do Sakramentów świętych, modlimy się codziennie, może nawet i codziennie przyjmujemy Komunię świętą. W sumie dobrze nam się powodzi. Może ktoś pomyśleć -odmawiam koronkę do Miłosierdzia Bożego, nawet codziennie, a jeszcze w dodatku w godzinie miłosierdzia. To prawda, że mamy wzywać o trzeciej godzinie Boże Miłosierdzie, uwielbiać je i wysławiać - tak jak o to Pan Jezus prosił św. Faustynę; jednak pożyteczną rzeczą jest żyć stale w promieniach Bożego Miłosierdzia. Wzywać je często w ciągu dnia, chociażby krótkim aktem strzelistym "O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Najświętszego Serca Jezusowego, jako zdrój Miłosierdzia dla nas, ufamy Tobie!", i prosić o pogłębienie ufności poprzez akt "Jezu, ufam Tobie!". Zanurzyć się w Bożym Miłosierdziu znaczy oddać się Bogu, Jemu zaufać, wszystko co nas dotyczy powierzyć Jego nieskończonej mądrości, ogromnej dobroci. Klęcząc przed Nim odsłońmy całą naszą bezradność, grzeszność.
Bóg chce nas widzieć takimi, jakimi jesteśmy. Czyli przyznajmy się do całej swej słabości wobec Jego wszechmocy. Temu powierzeniu Bogu wszystkiego powinna towarzyszyć nadzieja na Boże przebaczenie, na Jego pomoc. Ufajmy, że nam przebaczy, że wszystkie nasze sprawy obróci na swoją chwałę, dla pożytku naszej duszy i dla pociechy tylu dusz! Nigdy, w największych nawet przeciwnościach, w doświadczeniach życiowych, które nas spotykają, nie pozwólmy sobie na to, by nasze niepowodzenie przypisywać Bogu, by się na Jego Boski Majestat obrażać, by Bogu wyrzucać, dlaczego do takich sytuacji dopuszcza. Obrazilibyśmy wtedy Jego Miłosierdzie.
Bóg chce zawsze naszego dobra, gdyż jest Dobrem najwyższym; darzy nas nieustanną miłością, gdyż jest Miłością największą. Jeśli spotykają nas bolesne doświadczenia, wtedy zastanówmy się - czy my sami nie jesteśmy tego powodem lub ktoś z naszych bliźnich. Może Bóg tego dopuścił, gdyż chce, żebyśmy Mu bardziej zaufali, bardziej na Nim polegali, liczyli na Jego pomoc. Może też tego dopuścić, gdyż potrzebuje naszego cierpienia, które ma wartość zbawczą; by przez nie ochronić dusze od wiecznego potępienia. Poprzez doświadczenie sami się utwierdzamy w pokorze i bardziej zwracamy do Boga. A może po prostu tak się stało, bo On tak chce - dla niezbadanych wyroków swoich, gdyż taka jest wola Boża względem nas.
Miejmy zawsze na uwadze - we wszystkich okolicznościach życia, nieskończone Boże Miłosierdzie. Pamiętajmy, że Bogu wszystko zawdzięczamy.
Gdy szatan będzie nas dręczył pokusami, gdy będzie nam przykro, że znów Boga obraziliśmy, że nam coś nie wyszło w naszych codziennych zmaganiach ze złem - to uciekajmy się do Jego miłosierdzia. Uznajmy swoją słabość i powiedzmy Bogu - przecież wiesz, że jesteśmy grzeszni, tylko liczymy na Twoją pomoc, przepraszamy Cię, że obraziliśmy Twój Majestat, przebacz nam to w swym Miłosierdziu. Wtedy szatan odejdzie, bo zwycięży go nasza skrucha, pokora i głęboka ufność w Boże Miłosierdzie.
Gdy znowu doświadczymy powodzenia w życiu, dobrze się wszystko ułoży, to nie przypisujmy tego sobie, swoim zdolnościom, włożonym wysiłkom, tylko Bożej łasce, Bożemu Miłosierdziu. Bez Bożej łaski nie bylibyśmy w stania uczynić najmniejszego dobra, osiągnąć sukcesu. Dziękujmy wtedy i uwielbiajmy dobroć Bożą, że takimi darami Bóg raczył ubogacić nasze dusze. Czyli uniżmy się zatem przed Jego Majestatem, a szatanowi nie pozwólmy na to, żeby nam umiejętnie wmówił, iż sukces to tylko nasza zasługa, bo my jesteśmy tacy wielcy, mądrzy. Myśląc tak, wpadniemy w pychę i nie podziękujemy Bogu - Dawcy wszelkiego dobra za otrzymane z Jego Miłosierdzia dary.
Miłosierdzie Boga jest nieskończone, napisała św. Faustyna: "Miłosierdzie Boże jest nigdy niezgłębione i niewyczerpane, jako jest niezgłębiony Sam Bóg. Chociażbym użyła najsilniejszych słów na wypowiedzenie tego Miłosierdzia Boga, niczym to wszystko jest z rzeczywistością, jakim ono jest"/Dz. 692/. Więc możemy w nieskończoność czerpać wszelkie dobro od Boga.
Miłosierdzie Pańskie na wieki wyśpiewywać będę.
Jolanta
Z DUCHOWOŚCI WSPÓLNOTY
Uczczenie cierpiącego Zbawiciela poprzez modlitwę w postawie leżenia krzyżem na posadzce
Już w Starym Testamencie Pisma Świętego czytamy o leżeniu przed Bogiem na ziemi, które wyrażało pokorę, cześć i pokutę. Kiedy Bóg chciał zawrzeć swe przymierze z Abramem, ten padł na oblicze, a Bóg do niego mówił (por. Rdz 17, 1-3). Mojżesz aż czterdzieści dni i czterdzieści nocy leżąc przed Panem, nic przez ten czas nie jedząc ani nie pijąc, wynagradzał Mu za grzechy bałwochwalstwa narodu Izraelskiego (por. 9,18). Podobnie Jozue pokutował za naród Izraelski (por. Joz 7; 6,10).
W Nowym Testamencie forma pokuty - leżenie krzyżem, wzięło początek od samego Jezusa Chrystusa, który rozciągnął swoje ramiona na drzewie krzyża, by w największych cierpieniach duchowych i fizycznych, przelać najdroższą Krew, dokonując odkupienia rodzaju ludzkiego. Jego członki rozciągnięte, unieruchomione, Ciało gwoździami przybite do drzewa, pozrywane ścięgna, lejąca się strumieniami najdroższa Krew; najświętsza Głowa, w którą drzewo Krzyża wbijało coraz bardziej ciernie z korony. Jakiż ten Krzyż Chrystusowy jest uświęcony! Jakże trzeba Go uwielbiać, adorować, kochać. Znaczyć nim czoło, błogosławić bliźnich, zaczynać i kończyć nim każdy dzień, czynność, modlitwę i pracę!
Kiedyś ukrzyżowanie złoczyńca było znakiem hańby. Ukrzyżowanie Chrystusa stało się zwycięstwem, gdyż Krzyż jest znakiem zwycięstwa, zbawienia.
Jedną z form uczczenia Krzyża Chrystusowego i znaku pokuty jest modlitwa, którą wznosimy do Boga leżąc krzyżem. Taka postawa jest wyrazem uniżenia się wobec Boskiego Majestatu, uznania własnej osoby jako kogoś małego wobec potężnego Boga, który umarł za nas na Krzyżu. Wyraża umartwienie, przez które chcemy Boga prosić o pewne łaski.
Ta postawa, która symbolizuje największe poniżenie siebie i najgorliwszą modlitwę, oznacza najgłębszą adorację Boga i skuteczną pokutę. Wyraża jeszcze większe uniżenie siebie wobec Majestatu Bożego aniżeli uklęknięcie, całkowite oddanie się Bogu i poczucie własnej słabości i nicości wobec Niego.
Poprzez ten akt pokutny możemy również współczuć Panu Jezusowi w Jego cierpieniach na Krzyżu. Wyraża miłość do Pana Jezusa Ukrzyżowanego.
W liturgii Kościoła leżenie krzyżem praktykuje się w Wielki Piątek i przy udzielaniu Sakramentu Święceń.
Kardynał Ratzinger tak naucza o znaczeniu tego modlitewnego gestu: "W Wielki Piątek, w dzień ukrzyżowania Pana, postawa ta jest właściwym wyrazem naszego wewnętrznego wstrząsu spowodowanego tym, że przez nasze grzechy jesteśmy współwinni Krzyżowej Śmierci Chrystusa. Upadamy i uczestniczymy w Jego wstrząsie, w Jego zejściu do otchłani niedoli. Upadamy i w ten sposób dowiadujemy się, gdzie jesteśmy i kim jesteśmy: istotami upadłymi, które tylko On może podnieść. Upadamy, jak Jezus przed tajemnicą obecności mocy Bożej, świadomi, że Krzyż jest prawdziwym gorejącym krzewem, miejscem płomienia Bożej miłości, która płonie, lecz nie niszczy. W chwili otrzymania święceń kapłańskich jest to świadomość naszej całkowitej niezdolności do tego, by własnymi siłami podjąć kapłańskie polecenie Jezusa Chrystusa, by wypowiadać Jego Ja". Dalej wspomina kardynał "To leżenie w czasie moich święceń kapłańskich i biskupich, wciąż jest dla mnie czymś niezapomnianym".
1
Sługa Boży Jan Paweł II nie tylko wewnętrznie wielbił Boga i tym, co nauczał - słowem i pismem, ale także swoją zewnętrzną postawą uczył nas należytego przeżywania Rzeczywistej Obecności Pana Jezusa w Najczcigodniejszym Sakramencie. Rozpoczynał dzień wcześnie rano. "Szedł do kaplicy na adorację Najświętszego Sakramentu, potem odprawił Mszę świętą. Zaproszeni goście - wspomina Ksiądz Kardynał Stanisław Dziwisz - często widywali Papieża klęczącego, z zamkniętymi oczami, w stanie zupełnego zanurzenia w Bogu, prawie ekstazy.…Nierzadko któryś z sekretarzy szukając Ojca Świętego znajdował go w kaplicy: leżącego krzyżem, całkowicie pogrążonego w swoich modlitwach lub śpiewającego półgłosem podczas codziennej adoracji".
2
Jan Paweł II w swoich wspomnieniach ze święceń kapłańskich pisze, że chwilą dla niego szczególnie przejmującą było - leżąc krzyżem, oczekiwanie na moment włożenia rąk. "Jest coś dogłębnie przejmującego w tej prostracji ordynansów: symbol głębokiego uniżenia wobec Majestatu Boga samego, a równocześnie ich całkowitej otwartości, ażeby Duch Święty mógł zstąpić, bo przecież to On sam jest sprawcą konsekracji". Dalej pisze: "Ceremonia ta pozostawiła głęboki ślad w moim życiu kapłańskim…W tej postawie leżenia krzyżem przed otrzymaniem święceń wyraża się najgłębszy sens duchowości kapłańskiej: tak jak Piotr, przyjąć we własnym życiu Krzyż Chrystusa i uczynić się posadzką dla braci".
3
Podobne świadectwo głębokiej pobożności Eucharystycznej Sługi Bożego daje ksiądz Konrad Krajewski, papieski ceremoniarz, w trzecią rocznicę śmierci naszego wielkiego Rodaka. Wspomniał nieznane epizody z życia Papieża. "Papież reprezentował Boga całym sobą. Proces przygotowujący orzeczenie świętości to nic innego, jak świadectwo wielu osób o tym, że Jan Paweł II wybrał Boga, że ogołocił samego siebie z tego wszystkiego, co nie jest Bogiem, że zrezygnował ze swojej woli, ze swych słabości, skłonności, kaprysów, fantazji.… Że uczynił z siebie wielkiego niewolnika Boga, stając się całkowicie wolnym, pełnym obecności Bożej. Swój dzień najczęściej zaczynał od leżenia krzyżem w prywatnej kaplicy. Sam na sam z Bogiem. Doskonale rozumiał, że między przedsionkiem a ołtarzem muszą płakać kapłani, słudzy Pańscy! Muszą mówić: Przepuść, Panie, ludowi Twojemu. (por. Jl2,17)".
4
Sługa Boży Jan Paweł II zachęcał nas do wzorowania się w życiu na duchowości Eucharystycznej Świętych - "Wejdźmy, umiłowani Bracia i Siostry, do szkoły Świętych, wielkich mistrzów prawdziwej pobożności Eucharystycznej. W ich świadectwie teologia Eucharystii nabiera całego blasku przeżycia, zaraża nas i niejako rozgrzewa ".
5
Święci w niebie oddają hołd Bogu, ale już za życia trwali w głębokim przekonaniu o potrzebie uwielbiania Go! Nie obawiali się, że swą pobożnością, miłością do Boga, mogą przyciągnąć czyjąś uwagę. Po prostu robili to, co im serce dyktowało. Byli sobą, więc żyli w prawdzie. Dlatego nie patrzyli na ludzkie względy, opinie i sądy. Patrzyli tylko na to, aby podobać się Bogu.
Niektórzy Święci Pańscy przyjmowali wobec Boga postawę na modlitwie leżąc krzyżem na posadzce lub na ziemi.
Popatrzmy, jak osoby miłujące Boga modliły się w postawie leżenia krzyżem. Irlandczyk - ojciec Wiliam Doyle, każdą wolną chwilę spędzał w kościele lub w kaplicy. Liczne obowiązki nie pozwalały mu w ciągu dnia przeznaczać dużo czasu na modlitwę, dlatego też w nocnej ciszy wypowiadał Panu Jezusowi swoją miłość. "Godzinę świętą" odprawiał przeważnie leżąc krzyżem.
Podobnie święty Feliks z Cantalice odbywał nocne adoracje Najświętszego Sakramentu. Po opuszczeniu przez wszystkich braci kaplicy padał krzyżem przed ołtarzem, modląc się. Również błogosławiona Aniela Salawa często modliła się leżąc krzyżem - niekiedy w kościele.
Zwyczaj leżenia na posadzce podczas całej Mszy świętej miała święta Elżbieta. Podobnie święty Paweł od Krzyża zapłonął taką żądzą modlitwy, że w każdej wolnej chwili biegł do kościoła leżeć krzyżem przed Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie.
Na modlitwie przed obrazem Matki Bożej większą część nocy, zwykle leżąc krzyżem, spędzała święta Jadwiga królowa.
Święty ojciec Pio w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych leżał krzyżem przed tabernakulum codziennie od godziny dziewiątej do dwunastej oraz po południu, gdy zakończył spowiadanie wiernych, aż do błogosławieństwa Eucharystycznego.
Święta Faustyna wspomina o zdarzeniu, które miało miejsce w jej życiu. Pewnego razu poszła z koleżankami na zabawę i wesoło do rana się bawiła. Nagle zobaczyła przy sobie Pana Jezusa okrytego ranami. Spojrzał na nią i ze smutkiem w głosie powiedział: "Dokąd będę cierpiał i długo będziesz Mnie zwodzić?". Helena - bo takie było jej imię zanim została zakonnicą, natychmiast opuściła roztańczoną salę, skierowała się wprost do znajdującej się tuż obok katedry i tam padła krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, błagając o oświecenie, co powinna czynić. Otrzymała polecenie, że ma jechać do Warszawy i tam wstąpić do klasztoru.
6
W innym miejscu swoich zapisków wspomina "najwięcej światła otrzymałam w adoracjach, które odprawiałam codziennie przez pół godziny, przez cały Post, przed Najświętszym Sakramentem, leżąckrzyżem".
7
Kiedy święty Jan Vianney dotarł do swojej nowej parafii w Ars, najpierw wszedł do kościoła, by przywitać Gospodarza parafii. Zastał kościół zaniedbany. Od tygodni nie odprawiano w nim Mszy świętej. Ołtarz nie był przyozdobiony, wszędzie było pełno kurzu. Lampka wieczna zgasła. Ksiądz otworzył drzwiczki tabernakulum i zobaczył Najświętszy Sakrament. Ze czcią przyklęknął. Nalał oliwy do lampki i zapalił płomyk. Następnie padł krzyżem na stopniach ołtarza, ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się. Po spotkaniu z Panem Jezusem w kościele poszedł zobaczyć plebanię. Zauważył, że jest dla niego za piękna, gdyż praktykował cnotę ubóstwa. Stwierdził, że tego wszystkiego nie potrzebuje. Udał się powtórnie do kościoła, padł krzyżem przed tabernakulum i na nowo zaczął polecać swoją parafię Bożej opiece. Proboszcz z Ars całymi godzinami, dniami i często nocami klęczał w kościele i leżał krzyżem, modląc się za swoją parafię.
Ten Święty wiele godzin spędzał w konfesjonale. Nieraz bywało, że nie udzielił grzesznikowi rozgrzeszenia dlatego, że nie okazał on prawdziwego, serdecznego żalu. Kazał mu przyjść za kilka dni, aby się dobrze przygotował do tego Sakramentu. Święty w tym czasie za niego pokutował. Padał krzyżem przed tabernakulum, płakał i modlił się za źle przygotowanego penitenta. Potem stosował różne umartwienia. Za kilka dni przeżył radość z prawdziwego nawrócenia.
Święta, której Pan Jezus objawił nieskończone skarby swego Serca, Małgorzata Maria Alacoque, już jako 4 letnia dziewczynka ze złożonymi rączkami klęczała z rozpromienionym obliczem przed utajonym Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie albo przed obrazem Niepokalanej. Będąc zakonnicą, za zezwoleniem matki przełożonej leżała w kościele cały dzień i całą noc krzyżem.
Jako młodzieniec, święty Kazimierz Królewicz wiele godzin każdego dnia spędzał na modlitwie. Często wstawał o północy i modlił się, leżąc krzyżem na ziemi. Nierzadko widywano go w nocy, nawet porą zimową, klęczącego przed kościołem, by oddać tam pokłon Panu Jezusowi utajonemu w Najświętszym Sakramencie. Taka pobożność była wspaniałym przykładem dla obserwujących go.
Młody Włoch - Casimiro Barello jako młodzieniec prowadził pokutnicze życie. Prowadzony Bożym natchnieniem wędrował do tych kościołów, gdzie był wystawiony Najświętszy Sakrament. Chodził od kościoła do kościoła, by uwielbiać swego Boga. Przyszedłszy do kościoła, kładł się krzyżem na kamiennej posadzce przed Najświętszym Sakramentem i tak, bez ruchu, potrafił przeleżeć dwanaście do trzynastu godzin nic nie jedząc, ani pijąc, obojętny na to, co się wokół niego działo.
Leżenie krzyżem na stopniach ołtarza było ulubionym sposobem modlitwy świętego Gerarda Majelli. Pewnego razu tak długo wynurzał u stóp Pana Jezusa swoje pełne miłości uczucia, że jedna z sióstr widząc późną porę, wychyliła głowę z chóru i zawołała: "Gerardzie, szalejesz za Panem Jezusem, szalejesz. Idź już, bo ojciec rektor z ojcami jest u stołu". Wzmianka o rektorze sprawiła, że wstał i podążył na miejsce, gdzie byli misjonarze.
8
Modlę się Boże w takiej postawie, bo jestem prochem przed Tobą, Ty jesteś wielki, potężny. Twój Majestat nieskończony; przyjmij moje uniżenie. Ja chcę uczcić Twoje rozpięte Ciało na krzyżu, chcę łączyć się z Twoim cierpieniem na krzyżu. Chcę w ten sposób bardziej ukochać Twój krzyż i docenić mój, który mi dajesz. Przyjmij moje wynagrodzenie za zniewagi krzyża świętego i jako dziękczynienie za łaskę odkupienia na krzyżu. Amen
Przypisy:
1. Duch Liturgii, str.167
2. Kardynał Stanisław Dziwisz, Świadectwo, str. 81-82
3. Dar i tajemnica, str. 43-45
4. Ksiądz Konrad Krajewski, Świat się zatrzymał, ja płakałem, Gość Niedzielny, 2008-03-30
5. ECCLESIA DE EUCHARISTIA, 62
6. Kazimierz Pietrzyk SDB, Charyzmatyczni czciciele Najświętszego Sakramentu i Bożego Serca, str. 87
7. Dzienniczek, 147
8. Bernard Łubieński CSRS, Żywot świętego brata Gerarda Majelli ze Zgromadzenia Redemptorystów, str. 148
Jolanta